PIEŚŃ KOŃCA ŚWIATA [2007] Opus 02


Samuel Serwata - "PIEŚŃ KOŃCA ŚWIATA" 

Mój debiut książkowy, poezja, można zamawiać w księgarniach w całym kraju, na stronie wydawnictwa Miniatura, przez maila: miniatura@autograf.pl
oraz na stronie księgarni internegowej prus24.pl 

***
SAMUEL SERWATA - "PIEŚŃ KOŃCA ŚWIATA"

Wydawnictwo Miniatura (www.miniatura.info.pl)
Cena: 15 zł
Okładka: Twarda
Wydanie: Szyte, czarno-białe ilustracje
Wydanie I, nakład 200 egz.
Ilość stron: 94
Gatunek: Poezja (proza poetcyka)
ISBN: 978-83-7606-473-4
Premiera: styczeń 2013

Wydanie II. A5



















RECENZJA: 
http://sztukater.pl/ksiazki/item/12574-piesn-konca-swiata.html
***
SPIS TREŚCI

Pieśń I - WYSTĘPY
Pieśń II - POLIFONIA ILUZJI
Pieśń III - UPADEK ANIOŁÓW
Pieśń IV - SŁODYCZ DNIA POWSZEDNIEGO
Pieśń V - APOKALIPSA ZMIERZCHU
Pieśń VI - PIĘĆ RAMION
Pieśń VII - KREW, KAWA I ŁZY
Pieśń VIII - CISZA PRZED BURZĄ
Pieśń IX - RETROSPEKCJA
Pieśń X - MARIONETKI
Pieśń XI - CZYŚCICIEL
Pieśń XII - DANCE MACABRE
Pieśń XIII - NADEJDZIE KRÓLESTWO
Pieśń XIV - EGZEKUCJE
Pieśń XV - TERRARIUM MARTWYCH ŁABĘDZI
Pieśń XVI - ELASTYCZNA RZECZYWISTOŚĆ
Pieśń XVII - ROZTWORY
Pieśń XVIII - ZATRUTE POCAŁUNKI

*
Fragment książki:
"WYSTĘPY"

            Udaję się w symboliczną podróż do obcego, zamkniętego i przekształconego świata. Wyrosłem z drzewa opatrzności i transfuzji krwi, wytyczanych siecią prowadzących poprzez główne aorty kanałów mojego ciała. Zapobiegam zdemaskowaniu mnie przez zmierzch, jakoby jestem obecny w chwili, gdy dzień umiera pozostawiając mnie tym, który jako jedyny myśli o świcie, którego jeszcze nikt nie wymyślił.
            Jestem, jakby w skarbcu, ukryty pomiędzy drzewami, jak rozszczepiony wojownik światła. Poszukuję miejsc oderwanych, po których pustkowiach tłumaczyć będę przestrzeń na nowy język. W pustej wyrwie nicości adekwatnie przekładać będę miejsca, wplecione w czyny zawiniętych wyrazów, zamykających światy na nieoznakowanej powierzchni. Będę przestrzegał absolutu ciszy do momentu, gdy pojawią się najeźdźcy i zatrzasną za mną skórzane pasy krępujące larwy marzeń wyciekające z wyrwy mojej porozdzieranej twarzy. Nie krępują one mnie, lecz tylko moje cienie, które pozostawiłem stojące na straży przed wyrwą. Prowadzą one do ucieleśnionych koszmarów, u bramy jawy. Pożywiają się utożsamionym synonimem całkowitej ekspresji introwertycznej dewiacji.
            Znalazłem się w miejscu poza klatką, która oplata cały świat, poza stanem miejsca skupionego na mnie. Przeszłość i przyszłość stają się teraźniejszością płynącą wspak. Jestem oderwany od sensu i zawieszony na obrazie dźwięku. Czekam na kres tego, co ma mi do zaoferowania. Najznakomitsze kęsy, którymi częstują mnie najeźdźcy, pozwalają mi zakosztować samego siebie. Tworzą pomost utkany z płynów mózgowych na przełęczy topograficznych linii telefonicznych. Odnajduję drobiazgi, pojedyncze ziarenka materialnych wspomnień zakodowanych w sercu wyższej analogii. 

***
Książka pisana w latach 2003 - 2006 w Oława / Opole, skończona w roku 2006, poprawiona i zredagowana w roku 2012, wydana w roku 2013. 


***
Recenzja na portalu Sztukater.pl:
http://sztukater.pl/ksiazki/item/12574-piesn-konca-swiata.html


***
...fakt, dzięki temu moje ego wzrasta i zabija depresję, motywując do dalszej pracy, która po wielu latach nie tylko zostaje dostrzeżona i wydana, ale też się komuś podoba. Nie obrastam przy tym w piórka, i wiem, że stać mnie na więcej, ale też mam o wiele ciekawsze książki niż tam. Jednak poezja zazwyczaj jest nisko oceniana, a dostałem ocenę ponad przyzwoitą i wbrew moim oczekiwaniom. Poezja w moim wydaniu niewiele się różni od prozy, jednak metafizyka słowa lirycznego jest zachowana w formie klasycznej, a jednocześnie w formie nowoczesnej. Choć nie miałem żadnych zamierzeń podczas pisania tej książki, powstającej przez wiele lat fragmentami, ostateczna forma sama nabrała charakteru spójności przetworzeń stylów - stany podświadomego przekazywania treści (od opisu miejsc, przedmiotów, stanów, klimatu, przez introwersje własne, po strumieniowe potoki wolnej wyobraźni). Nie wiem czy ta książka jest dobra. Spełniłem swój cel napisania prozy poetyckiej, z którą formą spotykam się rzadko, albo nie w takim rodzaju, jakbym chciał czytać. Nie sądzę by książka była istotna, lecz po owej recenzji nabrałem przekonania, że może się podobać - i zostać zrozumiana - a jest to książka surrealistyczna w swym wyrazie, i jednocześnie najbardziej abstrakcyjna z dotychczasowych, napisanych przeze mnie. Przez wiele lat książkę tą, pod wieloma formami próbowałem opublikować, przedstawiałem ją jako "zbiór opowiadań", dopiero po zmianie plakietki na "poezja", "proza poetycka" - nabrało to odmiennego znaczenia, interpretowanej przez czytelnika. Obecnie mam problem ze znalezieniem wydawnictwa na inne moje teksty (książki), w większości będącymi powieściami. Ponadto wymagają one od czytelnika albo myślenia (często abstrakcyjnego i metaforycznego) albo wyobraźni ubrania sensu w obraz złożony z pojęć i słów wytwarzających całokształt Pieśni odbieranych subiektywnie, i przez każdego inaczej. Sądzę, że przez to pytanie "co autor ma na myśli?" jest chybione, bo moja myśl - jako autora tej książeczki - ma wytworzyć w czytającym stany i wrażenia, podejmowane i rozumiane przez każdego inaczej. Podczas, gdy moje słowa i przedstawiona treść są niezmienne i ujednolicone, czytane przez każdego tak samo - jednocześnie nie, bowiem rozumienie tego powinno być inne. Jedyną taką samą rzeczą powinien pozostać stan niepokoju i szumu, przez który czytelnik się przedziera w poszukiwaniu nie sensu poszczególnych rozdziałów, lecz wniosków i przemyśleń, jakie teksty po sobie pozostawiają, kiedy minie chwila dzieląca przestrzeń ostatniego słowa od tytułu następnego rozdziału, czy też końca książki, będącej kwintesencją Końca Świata. Sensem Pieśni nie jest tytułowy "Koniec Świata" w formie apokaliptycznej, choć w wielu tekstach tego rodzaju obraz świata jest przedstawiony. Nie miałem zamiaru, i nie nawiązywałem do żadnego utworu poetyckiego, ani jakiegokolwiek. Chciałem stworzyć swój własny obraz świata, jego końca w postaci śmierci człowieka, martwego na długo przed tym, zanim umrze. Obraz świata w którym koniec już nastał. Dziejący się w tej chwili, i trwający cały czas, w każdej chwili - bo co chwila, co kilka minut umiera na świecie wiele osób. Koniec tutaj ma jednocześnie mieć znaczenie umowne, przerywające od czasu do czasu wieczność, po którym zakończeniu musi nastać nowy początek - a książka jest skonstruowana tak, by można było ją czytać od dowolnego momentu, i zakończyć czytać wedle własnego uznania, przenosząc koniec do dowolnego punktu, który dla czytelnika powinien być najodpowiedniejszy, i który on chce uznać za koniec. Zamyka się to w prostych systemach, w którym "początek" po którym następuje "koniec" otwierający  nowy "początek", będący przeciwieństwem; drastyczną zmianą wkraczającą w nowy porządek, którym jest "śmierć" ("koniec"). Jednak nie tylko taka zmiana (z obecności do niebytu) jest tu przedstawiona, ale także stan, to "coś", będące poza "snem". Stan odmienny niż wszystko. Świadomy, jednak nierzeczywisty. Logiczny, ale budowany chaotycznymi strukturami monologów wewnętrznych, których tematem nie zawsze są myśli i słowa. Nie jest tutaj to aż tak bardzo wyraźne, lecz jest to doskonałe wprowadzenie do światów, które tworzę w innych swoich dziełach (nie tylko literackich). Tylko w tym, poetyckim (rzekomo) styl mogłem to zawrzeć tak, by to było zrozumiane. Nie mam pojęcia jak na tle innych propozycji na rynku, czy na tle historii gatunku wygląda - lub wyglądać będzie - ta książka. Próbowałem eksperymentów z wieloma dziedzinami sztuki. Do literatury odnoszę się odmiennie kiedy ją popełniam. Piszę to, co sam chciałbym czytać - przeważnie. Odcinam się totalnie od czytania, a już na pewno w ostatnich latach, czytając rocznie niespełna tuzin książek. Poezji natomiast nie czytam w ogóle. Rzadko ją też piszę, a jeśli już to w formie powieści, nowel lub opowiadań, które pozwalają mi na swobodne przetwarzanie epiki, liryki i dramatu w spójną formę. Pozwala mi to na opowiadanie i opisywanie wedle własnej potrzeby. Mam kilkadziesiąt ulubionych tekstów lirycznych (wierszy, poematów, piosenek, prozy poetyckiej), lecz oprócz twórczości Jima Morrisona, Iana Curtisa czy Łukasza Rostkowskiego w muzyce - czy też w poezji - "Sezonu w piekle" Rimbauda, "Skowytu" Ginsberga, i przede wszystkim  "Pieśni Maldorora" Lautreamonta (będąca jedną z tych książek, jak "Alicja w Krainie Czarów" Carrolla, czy "Nagi Lunch" Burroughsa, wywracającą mózg do góry nogami). Na ogól nie czytam poezji - podsumowując. Pisząc "Pieśń Końca Świata" - spójne dzieło złożone z kilku odmiennych elementów, nie myślałem tak na prawdę o niczym. Książka po prostu powstała. Była moim zamysłem, lecz ostateczna forma jest przypadkiem. Szczerze powiedziawszy dziwię się, że ta książka wyszła, i dostała taką recenzję, bo ostatecznie, mając w tym momencie (7go lipca 2014 roku) skończonych jeszcze sześć powieści nie wydanych, i opublikowany zbiór najstarszych tekstów w postaci darmowego e-booka pod tytułem "Wizjoteka" (którą można znaleźć także w postacie trzech osobnych książek - e-booków: "Wizjoteka" - zbiór wierszy, piosenek i poematów; "Syntetyczne Historie" - zbiór tekstów różnych, często eksperymentalnych - oraz - "Coś Złego", kolejnego zbioru opowiadań i nowel), uważam ją za słabą książkę. Obydwie książki zacząłem mniej więcej w tym samym czasie, około roku 2003go (w wieku 15 lat, kiedy podjąłem się pisarstwa na poważnie), kończąc "Wizjotekę" trzy lata później w wieku 18lat, i "Pieśni Końca Świata" w wieku 25 lat, po przeszło dekadzie, teraz, gdy jestem w punkcie, po dziesięciu latach żarliwego pisania, kiedy wydaję dosyć, że pierwszą ("Wizjoteka") i ostatnią książkę, są one moimi dwiema najgorszymi literackimi dokonaniami. - Lub może powinienem powiedzieć "mniej odważnymi", "normalnymi" książkami. Mam nadzieję, że za niedługi czas uda mi się znaleźć wydawcę na inne prozatorskie wytwory mojej wyobraźni. Nie wiem jak się potoczy wszystko ostatecznie, bowiem po oficjalnej publikacji pierwszej książki; debiutu powinno być łatwiej - a tak nie jest. Sam sobie wystawiłem gorszą recenzję "Pieśni" dlatego, że wiem, że mam o wiele lepsze rzeczy, w które wierzę, że kilka z nich mogło by zostać na prawdę czymś większym i wartościowym. Tymczasem. Jakby nie było, i co by się nie stało, nie zamierzam rzucać pisania - najdoskonalszego dla mnie tworzywa artystycznego - nigdy. Obecność tych abstrakcyjnych znaków pod którymi ukrywam inne wymiary, jest mi niezbędna do życia. Kiedy nadejdzie mój koniec - koniec mojej historii - tylko to, czego nie tyka śmierć pozostanie żywe, wieczne i nietknięte przez czas. - A przynajmniej mam taką nadzieję.

Samuel Serwata
Planeta Ziemia, dn. 7 lipca 2014 rok.



Komentarze

Moje zdjęcie
Samuel Serwata
SAMUEL SERWATA — Stworzył i opublikował, następujące dzieła literacko-graficzne: KANALIE [2006], PIEŚŃ KOŃCA ŚWIATA [2007], CHIMERA [2008], NIEZNANI SPRAWCY [2009], OSOBISTOŚCI [2010], BAD TRIP [2011], SADOMASAKRA [2012], SYNTETYCZNE HISTORIE [2013], BILET DO PIEKŁA [2014], MIEJSKIE LEGENDY [2015], STRAŻ PRZEDNIA [2016], SOMNAMBULORIUM [2017], WIZJOTEKA! APTEKA ĆPUNA MROKU [2018], WŁADZA ILUZJI [2019], CHORE BAJKI [2020], XYZ + ŻÓŁTY PAPIEREK [2021], KWANTOWY MECHANIK [2022], NIEZIDENTYFIKOWANE [2023], PRYWATNA KOLEKCJA [2023], SERWATYZM ARTZ [2003-2023] +3xDVD ... W przygotowaniach kolejna książka, chyba że jakiś snajper podejmie się wyzwania. — Kontakt z autorem: Serwatyzm@gmail.com